Nikt nie chce wygrać wyborów. (Nie) Polityczny Kraków

Podobno jedyną stałą w naszym życiu jest zmiana. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby prawidło to nie dotyczyło Krakowa, w którym czas nie płynie, a jeśli już płynie to bardzo powoli. Jeszcze w zeszłym tygodniu wszyscy, włącznie z piszącym te słowa, roiliśmy o kandydatce PiS do Senatu Barbarze Nowak i dowolnym działaczu PO jako kandydacie tej ostatniej. […] Artykuł Nikt nie chce wygrać wyborów. (Nie) Polityczny Kraków pochodzi z serwisu KRKnews.

Lut 1, 2025 - 11:27
 0
Nikt nie chce wygrać wyborów. (Nie) Polityczny Kraków

Podobno jedyną stałą w naszym życiu jest zmiana. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby prawidło to nie dotyczyło Krakowa, w którym czas nie płynie, a jeśli już płynie to bardzo powoli.

Jeszcze w zeszłym tygodniu wszyscy, włącznie z piszącym te słowa, roiliśmy o kandydatce PiS do Senatu Barbarze Nowak i dowolnym działaczu PO jako kandydacie tej ostatniej. I co? I nic! Nie dość, że Barbara Nowak nie jest kandydatką Prawa i Sprawiedliwości, to jeszcze ta partia formalnie nie zgłasza kandydata na senatora w Krakowie. Natomiast Koalicja Obywatelska takiego kandydata, a w zasadzie kandydatkę zgłosi, z tym, że nie ma ona za wiele wspólnego z tą formacją. Ale po kolei.

Jako się rzekło, w PiS kandydatów do wszystkiego wskazuje jedna ręka, choć wyrażoną w ten sposób wolę artykułują różni politycy. Ponoć nie inaczej było tym razem i na spotkaniu świątecznym PiS w Krakowie działacze dowiedzieli się od Ryszarda Terleckiego, że kandydatką do Senatu będzie Barbara Nowak. Parafrazując rzymską maksymę- Żoliborz locutus, causa finita.

Jak dotąd w szeregach Prawa i Sprawiedliwości po objawieniu stosownej woli wszyscy rozchodzili się do swoich zadań, by je wykonać, a o trudnościach nie meldować. Ale zeszły rok był przełomowy, a przełom zaczął się właśnie w Małopolsce, gdzie nie słuchając wskazań centrali, sejmikowi radni PiS nie wybrali na marszałka tego, kogo im poniekąd grzecznie i zdecydowanie stanowczo rekomendowano. Takie rzeczy w Prawie i Sprawiedliwości nie działy się nigdy, co wcale nie oznacza, że był to wypadek przy pracy, bo niedługo potem posłuszeństwo przy różnych okazjach zaczęli wypowiadać różni lokalni działacze.

Przypadek Małopolski nie był też incydentalny, bo oto teraz wola najważniejszego w partii znów została podana w wątpliwość. Gdyby było inaczej, już dziś działacze i sympatycy PiS zbieraliby podpisy pod kandydaturą Barbary Nowak do Senatu RP. Zbierają je jednak pod nazwiskiem Mateusza Małodzińskiego, kiedyś asystenta Ryszarda Terleckiego, a potem wicewojewody małopolskiego, który już półtora roku temu starał się zawalczyć o Senat, zdobywając niespełna 30% głosów. Obecnie kandydat znów staje w szranki, ale wcale nie jako reprezentant PiS, ale niezwiązanego ponoć z żadną partią komitetu wyborców „Dla Krakowa”. Widać w głównej partii opozycyjnej zarysował się nowy trend kandydatów obywatelskich i ponadpartyjnych. I być może są tacy, którzy wierzą, że to prawda.

Jeżeli natomiast chodzi o różnice między niedoszłą kandydatką Barbarą Nowak, a rzeczywistym kandydatem Mateuszem Małodzińskim, na pewno ten ostatni ma mniej elektoratu negatywnego, ale i jego rozpoznawalność jest znacznie mniejsza. Wbrew pozorom nie jest to zła wiadomość dla PiS, bo niezdecydowanym łatwiej będzie poprzeć kandydata nieznanego, niż takiego, z którym się nie zgadzają. Dodatkowo, jak coraz częściej się zdarza, opozycji postanowiła pomóc koalicja rządząca wskazując do Senatu kandydatkę, o której można powiedzieć, że obecnie w Krakowie jest bardziej kojarzona niż znana. Monika Piątkowska, bo o niej mowa, kiedyś w administracji Jacka Majchrowskiego, związana z ludowcami i Polską 2050, ale nigdy wcześniej z Platformą Obywatelską, a to właśnie Donald Tusk ogłosił w zeszłym tygodniu jej kandydaturę. Taki obrót sytuacji jasno pokazuje stopień głębi poważania przewodniczącego PO dla regionalnych struktur partii w Małopolsce. Do partyjnej centrali trafiła bowiem lista nazwisk, która na naczelnych władzach Platformy zrobiła wyraźnie niewielkie wrażenie lub, co gorsza, wrażenie, że ci kandydaci nie są w stanie realnie zawalczyć o mandat. Takie traktowanie może być pokłosiem wspominanej już sytuacji w małopolskim sejmiku. Władze regionalne dostały dużą swobodę w tworzeniu sejmikowych list wyborczych w ubiegłym roku, ale zaproponowani kandydaci wzbudzili relatywnie niewysoki zachwyt elektoratu. Efektem tego było ponowne zdobycie bezwzględnej większości w sejmiku przez PiS. Tyle, że wtedy nastąpił w łonie tej partii rozłam na tle nazwiska kandydata na marszałka. Przez dwa miesiące władza leżała więc sobie bezpańska, czekając aż ktoś sprytny ją podejmie, ale taki w małopolskiej PO się nie znalazł. A nie od dziś wiadomo, że największą alergię przewodniczący Platformy ma na tych, którzy nie umieją wygrywać.

Niezależnie od przesłanek, krakowscy politycy PO mają wśród warszawskich słabe notowania i to do tego stopnia, że ci ostatni wolą oddać łatwe do wywalczenia miejsce w Senacie osobie niekojarzącej się z Platformą. Nie pierwsza to zresztą sytuacja tego typu, wystarczy bowiem przypomnieć kiedy ostatnio przedstawiciel województwa małopolskiego otwierał listę PO do Sejmu w Krakowie. Było to w 2011 r.

Dzieją się więc w Krakowie rzeczy dziwne, bo wygląda tak, jakby żadna z dwóch największych partii politycznych nie chciała tych wyborów wygrać. Ale ktoś je wygrać musi i zapewne będzie to ta lub ten kto popełni najmniej błędów, co wcale nie oznacza, że wygra najlepszy.

Jakub Olech, politolog, wykładowca akademicki, krakowianin z importu, obserwator (bliższy) i uczestnik (dalszy) życia miasta i regionu.

Artykuł Nikt nie chce wygrać wyborów. (Nie) Polityczny Kraków pochodzi z serwisu KRKnews.