Śmierć człowieka pracy / Rozdzielenie

Recenzja odcinków 1–6 drugiego sezonu "Rób w życiu to, co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia". Słowa te, przypisywane Konfucjuszowi oraz Markowi Twainowi, mogą brzmieć inspirująco w ustach filantropów pokroju Steve’a Jobsa. Setkom milionów wyrobników, których pasją jest opłacanie rachunków i nieprzymieranie głodem, muszą się jednak wydawać ponurym żartem. Trudno zatem dziwić się chęci

Jan 17, 2025 - 23:53
Śmierć człowieka pracy / Rozdzielenie
Recenzja odcinków 1–6 drugiego sezonu "Rób w życiu to, co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia". Słowa te, przypisywane Konfucjuszowi oraz Markowi Twainowi, mogą brzmieć inspirująco w ustach filantropów pokroju Steve’a Jobsa. Setkom milionów wyrobników, których pasją jest opłacanie rachunków i nieprzymieranie głodem, muszą się jednak wydawać ponurym żartem. Trudno zatem dziwić się chęci odseparowania grubą kreską życia prywatnego od zawodowego. Tytułowe "Rozdzielenie", choć ufundowane na szlachetnej idei work-life balance, w rękach Dana Ericksona szybko zmieniło się w wyrafinowaną formę współczesnego niewolnictwa. Skazanie powstałych w jego wyniku osobników Homo laborans na funkcjonowanie wyłącznie w korporacyjnym piekiełku – z jego deadline’ami, ASAP-ami i kejpiajami – musiało doprowadzić do buntu. Trzymając się biznesowej metaforyki, w drugim sezonie nadeszła pora rozliczenia kwartału.  Jeśli należycie do osób, które o swojej pracy myślą raczej w kategoriach survivalu niż ekscytującej przygody, z łatwością wczujecie się w położenie Marka S. (Adam Scott). Labirynt sterylnych korytarzy siódmego piętra Lumon Industries przypomina Lynchowską Czarną Chatę. W kapitalnej, utrzymanej w poetyce gry wideo sekwencji otwierającej, twórcy każą bohaterowi biec przez tę nieprzyjazną przestrzeń w poszukiwaniu swojego działu. I – zgodnie z logiką, jakiej oczekiwalibyśmy po dziele utrzymanym w duchu twórczości autora "Miasteczka Twin Peaks" – odnosi sukces. Ale nie taki, jakiego oczekiwał. Tym razem gra toczy się o znacznie wyższą stawkę niż pułapki na palce, impreza z goframi czy nawet uścisk dłoni przełożonej. O ile w pierwszym sezonie bohater miał wykazywać się przed swoją zwierzchniczką, o tyle teraz musi udowodnić, że jest godnym team leaderem dla swoich ludzi – gotowym do walki o ich i swoje prawa, odważnie przeciwstawiającym się potężniejszej od nich organizacji. Co zaskakujące, Lumon wydaje się otwarte na wysłuchanie ich uwag i skłonne do wprowadzenia nowych standardów. Ile w tym czystych intencji, a ile zarządzania kryzysem w obliczu skandalu – możemy się jedynie domyślać. Z jednej strony dostrzeżenie potrzeb pracowników dosłownie poświęcających dla firmy życie wpisuje się w korporacyjną tradycję przyjaznego miejsca pracy o rodzinnej atmosferze. Z drugiej włączenie ich powstania do mitologii firmy jasno sygnalizuje, że żadna tajemnica wyszeptana na terenie Lumon nie uszła uwadze kierownictwa. Krótko mówiąc: Wielki Brat patrzy. Parafrazując korporacyjne porzekadło, jeśli siejecie ASAP, zbierzecie fuck-up. Twórcy nie spieszą się bowiem z udzielaniem odpowiedzi na zadane w finale pierwszego sezonu pytania – przede wszystkim jaki los spotkał pannę Casey (Dichen Lachman), w której Mark niespodziewanie rozpoznał Gemmę, tragicznie zmarłą żonę swojego alter ego z zewnętrznego świata. Bardziej niż popychanie akcji do przodu interesują ich relacje między bohaterami oraz rozwój postaci. Opuszczenie siódmego piętra – choćby krótkotrwałe – niesie ze sobą szereg konsekwencji. Mogą one okazać się zabójcze dla świetnie prosperującego modelu biznesowego Lumon.  Wykorzystując figurę narratora niewiarygodnego, Dan Erickson i reżyser Ben Stiller budują odrealniony, surrealistyczny świat. Labirynt pokiereszowanego umysłu bohatera to miejsce równie mroczne i niepokojące jak hołdujące regułom tzw. optymalizacji produkcji piekło niekończącego się cyklu 9:00–17:00. Po mistrzowsku operując czasoprzestrzenią, twórcy sugerują, że nie wszystko, co widzimy, jest prawdą. Trudno zatem wyobrazić sobie, by dział Rafinacji Makrodanych miał osiąść na laurach, zadowalając się oferowanymi przez firmę ekwiwalentami owocowego czwartku. W walce o swoje prawa Markowi i jego zespołowi powinny przyświecać słowa Tylera Durdena, bohatera "Podziemnego kręgu" Chucka Palahniuka, czyli jednej z najgłośniejszych antyestablishmentowych powieści: "Twoja praca to nie ty".