Robert mitolog, Eggers bajarz / Nosferatu
Scena otwierajÄ
ca "Nosferatu" to zarazem tzw. flashback i zapowiedĹş dramatycznego koĹca. Anonimowa niewiasta (później poznamy jÄ
jako Ellen Hutter â w tej roli Lily-Rose Depp) zwraca siÄ w modlitwie do siĹ nieczystych z proĹbÄ
, by zaspokoiĹy jej pragnienia. Kiedy na jej jeszcze niezmÄ
cone grzechem lico spĹywajÄ
Ĺzy rozpaczy, Rose-Depp przypomina poĹÄ
czenie Keiry Knightley z MariÄ
Falconetti
Scena otwierajÄ
ca "Nosferatu" to zarazem tzw. flashback i zapowiedĹş dramatycznego koĹca. Anonimowa niewiasta (później poznamy jÄ
jako Ellen Hutter â w tej roli Lily-Rose Depp) zwraca siÄ w modlitwie do siĹ nieczystych z proĹbÄ
, by zaspokoiĹy jej pragnienia. Kiedy na jej jeszcze niezmÄ
cone grzechem lico spĹywajÄ
Ĺzy rozpaczy, Rose-Depp przypomina poĹÄ
czenie Keiry Knightley z MariÄ
Falconetti (gwiazdÄ
"MÄczeĹstwa Joanny dâArc" Carla Theodora Dreyera z 1928 roku). Jej oczy takĹźe majÄ
w sobie ukrytÄ
tajemnicÄ, co w uĹamku sekundy hipnotyzuje widzĂłw. MĹoda kobieta przypomina w tej scenie figurÄ Matki Boskiej. JuĹź za chwilÄ jednak nie bÄdzie taka ĹwiÄta. To jej pierwszy (ale nie ostatni) kontakt z demonicznym Orlokiem (Bill SkarsgĂĽrd). Ellen u Roberta Eggersa nie jest pokrzywdzonÄ
damÄ
w opresji, papierowÄ
uczestniczkÄ
zdarzeĹ popychanÄ
do przodu przez narracjÄ. WrÄcz przeciwnie: staje siÄ centralnÄ
postaciÄ
tej opowieĹci. JuĹź na starcie dowiadujemy siÄ, Ĺźe to wĹaĹnie ona bÄdzie odpowiedzialna za sprowadzenie zĹa do niemieckiego miasteczka Wisborg. WyglÄ
da na to, Ĺźe to nie ten sam "Nosferatu", do ktĂłrego siÄ przyzwyczailiĹmy. W najnowszym dziele Eggersa znikamy niczym wiatr w ciemnoĹciach: na dwie godziny zostajemy pochĹoniÄci przez mrok horroru i zastanawiamy siÄ, dokÄ
d zmierza ta twĂłrcza reinterpretacja dzieĹa F.W. Murnau z 1922 roku. "Nosferatu" to film-pokusa dla twĂłrcĂłw; oryginalna wersja uznawana jest za wybitne osiÄ
gniecie w historii kina, a tylko jednemu reĹźyserowi â legendarnemu Wernerowi Herzogowi â udaĹo siÄ w przekonujÄ
cy sposĂłb nakrÄciÄ remake w 1979 roku. Co pomogĹo niemieckiemu twĂłrcy? Prawdopodobnie jego nieprzewidywalny umysĹ oraz pomysĹ na to, aby zaproponowaÄ zupeĹnie nowe zakoĹczenie, dziÄki czemu stworzyĹ dzieĹo duchowo podobne do oryginaĹu, ale i niejako odrÄbne. Eggers natomiast rĂłwnowaĹźy swĂłj reĹźyserski styl (wraca ruchliwa kamera i nacisk na Ĺledzenie postaci) z hoĹdem dla oryginaĹu; fabuĹa praktycznie pozostaje ta sama, choÄ róşni siÄ sposĂłb, w jaki moĹźemy jÄ
odczytywaÄ. AmerykaĹski wizjoner opowiadaĹ juĹź o czarownicach, morskich wilkach i wikingach, za kaĹźdym razem gĹÄboko zakorzeniajÄ
c siÄ w mitologiÄ i konteksty zwiÄ
zane z obranymi motywami przewodnimi. Tu jest podobnie â w "Nosferatu" reĹźyser "Lighthouse" i "Wikinga" raz jeszcze przypomina mitologa, ktĂłry odkopuje pradawne opowieĹci i bada je przy uĹźyciu wspĂłĹczesnych narzÄdzi. SporÄ
rolÄ odgrywajÄ
u niego wierzenia mieszkaĹcĂłw. Jedni, XIX-wieczni Romowie mieszkajÄ
cy w pobliĹźu zamku Orloka, bezpieczeĹstwo wioski opĹacajÄ
daninÄ
w postaci Ĺźywej dziewicy. Niehumanitarny pragmatyzm, ale dziaĹa. PrzeraĹźenie wpĹywa na nich stymulujÄ
co: wiedzÄ
, Ĺźe z czortem nie ma Ĺźadnych ĹźartĂłw. Drudzy, niby Ĺwiatli miastowi, zawierzajÄ
wszystko Bogu, ktĂłry â w obliczy zĹa totalnego â nie raczy siÄ zjawiÄ. PojawiajÄ
siÄ teĹź liczne nawiÄ
zania do Biblii. Takim Niewiernym Tomaszem bÄdzie Friedrich Harding (Aaron Taylor-Johnson), prosty biznesmen, ktĂłrego zaczyna przerastaÄ otaczajÄ
cy terror, choÄ jego "mÄska logika" nakazuje mu uparcie wierzyÄ, Ĺźe demony sÄ
jedynie wytworem wyobraĹşni samej Ellen. Mamy rĂłwnieĹź postaÄ mesjasza-proroka, wesoĹkowatego Profesora von Franza (godna Oscara rola Willema Dafoe). Ten gĹosi wiedzÄ przekazanÄ
mu w ksiÄ
Ĺźkach, nawet jeĹli kluczy i do koĹca nie wie, w jaki sposĂłb mĂłgĹby wykorzystaÄ jÄ
do walki z zagroĹźeniem. Natomiast prÄdzej czy później opokÄ
Wisborga stanie siÄ nasza Ellen, ktĂłra, odziana w ĹźaĹobny kostium z XIX-wiecznÄ
czapkÄ
(ang. bonnet), zacznie â powtĂłrzÄ â przypominaÄ MatkÄ BoskÄ
z bizantyĹskiej ikony. Albo innÄ
, mroczniejszÄ
ĹwiÄtÄ
z pradawnych wierzeĹ, nijak majÄ
cÄ
siÄ do biblijnych przypowieĹci. Â Niemniej Eggers to takĹźe bajarz, dzielÄ
cy siÄ nadmiarem wyobraĹşni i majÄ
cy tupet, aby na nowo rozpisaÄ klasyczny scenariusz Henrika Galeena w oparciu o swojÄ
autorskÄ
wykĹadniÄ. Dla Eggersa bardziej niĹź krew interesujÄ
ca wydaje siÄ pasja, a ta staje siÄ natchnieniem zarĂłwno dla zakochanego Orloka, jak i Ellen oraz jej drugiej poĹĂłwki, Thomasa (Nicholas Hoult). Dynamika ich intymnych roszad w pakiecie 2+1 coraz bardziej przypomina ociekajÄ
cy poĹźÄ
daniem mĂŠnage Ă trois. Dla fanĂłw oryginaĹu "Nosferatu" moĹźe wydaÄ siÄ rzeczÄ
wrÄcz ĹwiÄtokradczÄ
, nawet jeĹli rozmawiamy o produkcji z okultystycznym zaciÄciem. Dla reĹźysera nawet Thomas, "dobry" mÄ
Ĺź Ellen wyruszajÄ
cy w podróş do zamku, nie zasĹuguje na pierwszy plan tej historii. Ba, Eggers ma go za skoĹczonego idiotÄ. Ellen ciÄ
gle powtarza mu, aby nie jechaĹ, choÄ ten mĂłwi jej, Ĺźe robi to dla niej i ich przyszĹoĹci (gaslighting peĹnÄ
gÄbÄ
) â wĹaĹnie tak, wizja pieniÄ
dza kompletnie zamgliĹa mu trzeĹşwe myĹlenie. W oryginale zapominamy teĹź (o czym przypomina nam Eggers), Ĺźe ta 6-tygodniowa podróş to niebezpieczna wyprawa ku nieznanemu; na kaĹźdym kroku ktoĹ mĂłwi Thomasowi, aby zawrĂłciĹ, choÄ ten wciÄ
Ĺź nie daje za wygranÄ
. Houltowski mensch tak naprawdÄ nie ma w sobie nic z superbohatera: Thomas w egoistyczny sposĂłb naraĹźa swoje Ĺźycie i maĹĹźeĹskÄ
idyllÄ. WĂłwczas Ellen prosi, aby codziennie siÄ odzywaĹ i pisaĹ do niej listy. UwaĹźny widz juĹź wie: Thomas nie napisze Ĺźadnego. Te drobne niuanse to naboje do strzelby Czechowa, ktĂłre w pewnym momencie w koĹcu wypalÄ
. ⨠GĹĂłwny bohater zostaje zdegradowany do roli chĹopczyka, ktĂłry bÄdzie musiaĹ siÄ jeszcze wiele nauczyÄ; w nowym "Nosferatu" Thomas to raczej sĹaby, niepotrafiÄ
cy sĹuchaÄ partner, a jego naiwne dziaĹania popychajÄ
destrukcyjne kamienie domina do przodu. Czy Thomas obudzi siÄ wystarczajÄ
co wczeĹnie, aby naprawiÄ dokonane przez siebie szkody? Czas pokaĹźe. Niemniej pseudoprotagonista Houlta jawi siÄ jako pionek na szachowej planszy, przy ktĂłrej siedzÄ
Ellen z Orlokiem, rozprawiajÄ
c, co realnie ich (po)ĹÄ
czy(Ĺo).  Przy okazji Eggers powiela hollywoodzkÄ
kliszÄ o Ĺwietle sĹonecznym: dla Orloka â w filmie Murnaua â byĹo ono Ĺmiertelne (w oryginalnej powieĹci Brama Stokera sĹoĹce nie groziĹo Drakuli). Ten motyw sĹuĹźyĹ wĂłwczas jako deus ex machina skrojona pod Ellen z 1922 roku, dziewczynÄ poĹwiÄcajÄ
cÄ
siÄ dla "wyĹźszego dobra". Tutaj bÄdzie nieco inaczej â o tym, czy i w jaki sposĂłb Orloka dosiÄgnÄ
sĹonecznie promienie, zadecyduje coĹ wiÄcej niĹź pusta dobroÄ serca. Ponad sto lat temu finaĹ wynikaĹ z prawych intencji kobiety-ofiary, oddajÄ
cej wĹasne Ĺźycie dla innych mÄĹźczyzn, choÄ to oni sprowadzili na niÄ
ten wyrok. Ellen w interpretacji Depp, wprawdzie ĹźyjÄ
ca w XIX-wieku, widzi wiÄcej niĹź niejedna wspĂłĹczesna kobieta. Na jej poĹwiÄcenie bÄdzie trzeba sobie zasĹuĹźyÄ â dlatego do samego koĹca nie jesteĹmy pewni, co postanowi.  Strach zaĹ nie ma tu swojego ĹşrĂłdĹa w filmowym wyobraĹźeniu wampirycznego horroru. Eggers, zakochany w greckiej etymologii sĹowa "nosferatu", czyli nosophoros (ang. disease-bearing, w wolnym tĹumaczeniu np. "nosiciel zarazy"), proponuje nam naturalistycznÄ
brzydotÄ w stylu full frontal. Eggersowski Orlok nie przypomina wersji Maxa Schrecka i Klausa Kinskiego: czaszka nie zostanie specjalnie "wydĹuĹźona", uszy nie bÄdÄ
spiczaste, a kĹy nie okaĹźÄ
siÄ aĹź tak zaostrzone. Eggers bawi siÄ z naszymi oczekiwaniami co do wyglÄ
du Orloka, przypominajÄ
c, Ĺźe to, co najbardziej przeraĹźajÄ
ce, wizualnie nie musi kojarzyÄ siÄ z jakÄ
Ĺ tandetnÄ
wizjÄ
straszydĹa. MoĹźe byÄ takĹźe czĹowiecze, ludzkie i bliskie nam samym. U Eggersa Nosferatu (Bill SkarsgĂĽrd w duchu Pennywiseâa) to gnuĹny lord, hetman z uniwersum Pana WoĹodyjowskiego (a dla cynikĂłw: zombie-PiĹsudski), ktĂłrego lecznicze wĹaĹciwoĹci â przedĹuĹźajÄ
ce jego jestestwo â nie majÄ
w sobie Ĺźadnych estetycznych usprawnieĹ. Jego naga surowoĹÄ i zgnilizna â opatulajÄ
ca ciaĹo Orloka, powstaĹa z martwicy skĂłry i widocznych organĂłw wewnÄtrznych â staje siÄ gĹĂłwnym ĹşrĂłdĹem tej anemicznej cery. Blada skĂłra nie jest juĹź wyĹÄ
cznie Ĺopatologicznym wyznacznikiem tego, Ĺźe "Orlok to Orlok", zĹy hrabia-wampir wyróşniajÄ
cy siÄ wĹrĂłd caĹej reszty ĹmiertelnikĂłw (taki zabieg mogliĹmy zobaczyÄ później u Roberta Pattinsona w "Zmierzchu"). Wraca teĹź zĹowrogi cieĹ Hrabiego, tym razem w wersji makro, a nie mikro (wiÄcej nie zdradzÄ, warto przekonaÄ siÄ na wĹasnej skĂłrze!). Do tego nawet i decyzja o krĂłtkim pobycie Thomasa w opuszczonym zamku (akcja prÄdko przechodzi z powrotem do miasteczka) zdaje siÄ trafiona â to tak naprawdÄ ruina, w ktĂłrej nie ma nic do pokazania. NieumarĹemu do Ĺźycia (ha!) potrzeba tylko trumny i nieco krwi. Zatem szkoda czasu ekranowego, skupmy siÄ na tym, co w "Nosferatu" istotne, czyli na zderzeniu kobiecej namiÄtnoĹci z siĹÄ
od dawna oziÄbĹÄ
i znieczulonÄ
. Amor fati ("kochaj swĂłj los"), zdaje siÄ wykrzykiwaÄ twarz Lily-Rose Depp, nawet jeĹli jej Ellen rzadko kiedy milczy (co w samo sobie brzmi jak celowy zabieg â wersja z 1922 to film niemy). Ze sceny na scenÄ nasza (anty)bohaterka odzyskuje swojÄ
sprawczoĹÄ i to ona bÄdzie prowadziÄ z Orlokiem rozgrywkÄ o pasjÄ, ĹmierÄ i Ĺźycie. Kibicujemy jej, bo w Ĺwiecie, w ktĂłrym nawet ucieleĹnienie diabĹa okaĹźe siÄ represyjnym tyranem, Ellen nie bÄdzie jedynie pustym symbolem dobra i ponadprzeciÄtnego piÄkna. Stanie siÄ czymĹ wiÄcej â istotÄ
wyzwolonÄ
z koszmaru, z ktĂłrego w teorii nie da siÄ wybudziÄ.Â