Janusz Palikot opuścił szpital na własne życzenie i zabrał głos w mediach społecznościowych na temat swojego stanu zdrowia. Podzielił się diagnozą oraz przypuszczeniami dotyczącymi przyczyn swoich problemów zdrowotnych.
W niedzielę Palikot poinformował na platformie X (dawniej Twitter), że opuścił szpital na własną prośbę.
"Diagnoza: niewydolność pracy serca i bigomenia komorowa, czyli wielorytm serca. W kolejnym tygodniu dodatkowe badania. Przypuszczenie, że miałem zawał w areszcie" – napisał były polityk.
Do wpisu dołączył zdjęcie. Przedstawia ono drzwi, na których widnieje napis "izolatka".
Janusz Palikot wyszedł z aresztu i trafił do szpitala
27 stycznia Janusz Palikot, były poseł i przedsiębiorca, opuścił areszt śledczy we Wrocławiu po wpłaceniu kaucji w wysokości dwóch milionów złotych. W piątek poinformował, że trafił do szpitala.
Jak przekazał, to lekarz rodzinny wezwał karetkę z powodu zaburzeń pracy serca. Sam Palikot uznał te działania za przesadne.
Przypomnijmy, co mówił po wyjściu z aresztu. – W sumie każdemu polecam krótką wizytę w więzieniu, żeby usłyszeć jak ci, co kochają, zadzwonią – powiedział mediom były polityk. – Był to trudny bardzo dla mnie czas, taki, powiedziałbym, egzystencjalnie krytyczny – stwierdził.
Zapewnił również, że zamierza walczyć o swoje dobre imię. – Jestem człowiekiem nie tylko niewinnym, co udowodnię w tych następnych postępowaniach i będę żądał odszkodowania w tych sprawach, ale wychodzę przede wszystkim jako człowiek uniesiony tymi niesamowitymi doświadczeniami – przekazał.
Zarzuty dla Palikota
Przedsiębiorca zdradził więcej szczegółów dotyczących pobytu w areszcie. – To jest niemożliwe, żeby była woda ciepła w dwudziestym pierwszym wieku ograniczona trzy razy dziennie po godzinę, żeby człowiek mógł się umyć raz na cztery dni, żeby nie było szmaty do wytarcia podłogi. Ja musiałem wycierać ścierką do naczyń podłogę swojej własnej celi – relacjonował.
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, 3 października 2024 roku Janusz Palikot został zatrzymany przez CBA. Razem z nim funkcjonariusze zatrzymali Przemysława B. oraz Zbigniewa B. Były polityk i biznesmen zeznawał przez pięć godzin i usłyszał zarzuty oszustwa. Grozi mu nawet do 20 lat więzienia.
Zarzuty dotyczą m.in. niekorzystnego rozporządzenia mieniem kilku tysięcy pokrzywdzonych na kwotę blisko 70 mln złotych.