Metoda hula hop – małżeństwo bliskości
Małżeństwo nie będzie dobre samo z siebie. Trzeba nad nim pracować. A żeby zacząć pracować nad swoim małżeństwem przy pomocy metody hula hop, nie będziemy potrzebowali Hula Hop. Wystarczy, że je sobie wyobrazimy. Ok, bierzemy to nasze prawdziwe lub wyimaginowane kółko i wchodzimy do środka. Tylko… jak to ma wzmocnić moje małżeństwo? Możesz zmienić tylko […] Artykuł Metoda hula hop – małżeństwo bliskości pochodzi z serwisu ZUCH ➪ Jak być facetem: tatą, mężem i geekiem naraz ✍ blog i komiksy.
Małżeństwo nie będzie dobre samo z siebie. Trzeba nad nim pracować. A żeby zacząć pracować nad swoim małżeństwem przy pomocy metody hula hop, nie będziemy potrzebowali Hula Hop. Wystarczy, że je sobie wyobrazimy.
Ok, bierzemy to nasze prawdziwe lub wyimaginowane kółko i wchodzimy do środka. Tylko… jak to ma wzmocnić moje małżeństwo?
Możesz zmienić tylko jedną osobę
Jest to bardzo ważna wizualizacja. Pracując nad swoim małżeństwem, chcąc je ulepszać (zawsze można coś ulepszyć), chcąc je poprawiać, możesz zmieniać jedynie osobę, która jest w hula hop.
Tak, dokładnie tak. Możesz zmienić tylko siebie. Nie możesz zmienić drugiej osoby. Można próbować, można się starać, ale druga osoba musi zmienić się sama.
Pracujemy więc nad sobą samym.
Moje porady nie są cudownym lekiem, który w mig uzdrowi każde małżeństwo. To są pewne techniki, pomysły na to jak można nad małżeństwem pracować, jak można je wzmacniać. To jest moim celem: wzmacnianie małżeństwa.Jednak każdy związek jest inny. Każda osoba jest inna. Masz inne wychowanie, inną historie, inne cechy. Rzeczy, o których piszę najlepiej będą się sprawdzać „przed szkodą”, a nie gdy jest już naprawdę źle. Pamiętaj, że żaden mój tekst nie zastąpi profesjonalnego wsparcia wykwalifikowanego specjalisty.
Ja nie muszę się zmieniać
Mamy taką tendencję (piszę „my” bo i ja tak mam i pewnie ty też), że łatwiej nam przychodzi chcieć zmieniać innych, a nie samego siebie. Tak jest wygodniej. Ale nie koniecznie jest to dobra strategia. Gdy chcemy zmieniać naszą partnerkę czy partnera, to z automatu identyfikujemy siebie jako tego lepszego. Zwykle nieświadomie, ale jednak. No bo jeśli chcę polepszać moje małżeństwo zmieniając moją żonę, to znaczy, że jestem lepszy, a ona gorsza.
Ja nie jestem winien, ona jest. Moja racja jest właściwa, a jej nie. I tak dalej.
Jeśli dwie osoby będą tak podchodzić do swojego związku, to będziemy mieć jedynie litanię wzajemnych żali i oskarżeń. Dojdziemy do miejsca, gdzie „ja się nie zmienię, dopóki ty się nie zmienisz”, czyli wiadomo, że nikt się nie zmieni. A na pewno nie na lepsze.
Pokora jest kluczem
Osobiście jestem zwolennikiem związku dwojga ludzi, w którym miłość zbudowana jest na pokorze, a nie na pysze. No i czy w ogóle miłość do żony czy męża, miłość do bliźniego tak ogólnie mówiąc, może mieć coś wspólnego z pychą? Czy w małżeństwie mam kochać siebie czy może jednak żonę?
Oczywiście nie chodzi mi o jakiś masochizm, czy celowe poniżanie siebie samego. JA też jestem ważny. JA jestem równy. Ale JA mogę być sobą i bez małżeństwa. Wtedy mogę być dla siebie najważniejszy. Jednak decydując się na związek, a zwłaszcza związek małżeński, z tego JA + JA powstaje MY.
Idąc dalej – jeśli każde JA będzie realizowało wizję dla siebie najwygodniejszą, to mamy prostą drogę do katastrofy, a przy takich katastrofach zwykle cierpią niczemu niewinne dzieciaki.
Żeby nasze małżeństwo było jeszcze lepsze
Zatem sytuacją idealną – a jednocześnie całkowicie realną i możliwą do wprowadzania – jest taka gdzie JA naprawiam osobę w moim hula hop, a moja żona pracuje nad osobą w jej hula hop. Dlatego, że razem chcemy żeby nasze małżeństwo było jeszcze lepsze.
Podam realny przykład: jeśli chciałby, żeby moja żona częściej się uśmiechała i prawiła mi komplementy, to może najlepiej zacząć byłoby od tego, że przejmę część obowiązków domowych? Albo ogarnę dzieciaki, żeby mogła iść na basen? Albo sam może zacznę mówić więcej komplementów? A może wystarczy przestać być dupkiem?
Nie wiem, sam to ogarnij, bo przecież ty najlepiej wiesz jak wygląda twój związek i gdzie możesz się poprawić.
Można zdziałać cuda
Bardzo lubię ten fragment „a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie”. Czyste szaleństwo, prawda? Ale jeśli wspólnie weźmiemy sobie do serca to zdanie, to zaczynają dziać się cuda. Serio.
Do tego tanga trzeba dwojga mimo, że każdy działa w swoim hula hop. Dlatego kluczem będzie rozmowa i wspólne nakreślenie jednego kierunku. Zmieniajmy się w szacunku dla miłości naszego życia. A co do rozmowy, to polecam wykorzystać inną metodę – metodę WALK&TALK.
Pozdrawiam
ZUCH
PS – cytat pochodzi z drugiego rozdziału listu Pawła do Filipian.
Cześć! Podobał Ci się tekst? Znalazłeś tu ciekawą radę, albo dobrą rozrywkę? Świetnie, staram się żeby mój blog był wartościowym miejscem. Jeśli chcesz, możesz mi się odwdzięczyć i „postawić mi kawę” Czytaj Więcej