Martin Pollack „Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu” (recenzja?)

Jak to jest być dzieckiem nazistowskiego zbrodniarza? Czy hitlerowcy w ogóle mogli prowadzić normalne życie: kochać, tęsknić, żyć? Czy jednak bycie zbrodniarzem było tak wyczerpujące, że człowiek nie miał czasu na nic innego? Wydaje mi się, że co najmniej część tych pytań musiał stawiać przed sobą Martin Pollack pisząc „Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu” — ... Dowiedz się więcej Tekst Martin Pollack „Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu” (recenzja?) pojawił się poraz pierwszy w Czasopismo Lege Artis.

Sty 26, 2025 - 14:18
 0
Martin Pollack „Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu” (recenzja?)

Jak to jest być dzieckiem nazistowskiego zbrodniarza? Czy hitlerowcy w ogóle mogli prowadzić normalne życie: kochać, tęsknić, żyć? Czy jednak bycie zbrodniarzem było tak wyczerpujące, że człowiek nie miał czasu na nic innego? Wydaje mi się, że co najmniej część tych pytań musiał stawiać przed sobą Martin Pollack pisząc „Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu” — ja zadałem je sobie książkę tę czytając.


Loibl Nord
Tunel Ljubejl, tędy wiedzie najkrótsza droga z Klagenfurtu do „Laibach” (fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)

W skrócie i nie paląc: Martin Pollack (ur. w maju 1944 r. — zmarł dokładnie w czasie, kiedy czytałem jego książkę…) był austriackim pisarzem, dziennikarzem — synem SS-Sturmbannführera dr Gerhard Basta. Ojca swego właściwie nie poznał, ponieważ ten najsamprzód się ukrywał, aby w marciu 1947 r. zginąć na Brennerze z rąk przemytnika, który miał go przeprowadzić przez granicę na południe (podczas ucieczki przed sprawiedliwością, Basi najprawdopodobniej myślał o przedostaniu się do Ameryki Południowej — to oczywisty kierunek, niezależnie od tego czy ODESSA to fikcja czy prawda, i czy Hitler żył sobie spokojnie przez długie lata w Patagonii).

A poza tym, wynotowane na szybko, bez większego ładu i składu:

  • jeśli ktoś myśli, że tylko polska historia i polskie pogranicze to jeden wielki pieprznik: Gerhard Bast urodził się w 1911 r. za CK monarchii w mieście Gottschee, które wkrótce stało się Kočevjem (dla jasności: to tuż przy granicy z Chorwacją — do dzisiejszej Austrii jedzie się przez miasto, na które mówili Laibach…); centrum życiowym Bastów była jednak Dolna Styria, gdzie przenieśli się z Nadrenii; pogranicze to zawsze konglomerat kultur i społeczności, ale też (nie tylko w tym przypadku) tygiel wielkoniemieckiego nacjonalizmu, który zatruwał germańskie łby na lata przed rokiem 1914…
  • przesuwając się na osi czasu do przodu: czy Austria była pierwszą ofiarą nazizmu? czy jednak ten mit założycielski współczesnej republiki to ściema? familia Bastów najwyraźniej tego problemu nie miała: ojciec Gerharda bardzo się starał, by mieć legitymację NSDAP z możliwie niskim numerem, chwaląc się działalnością w jej nielegalnych strukturach, aby po 1945 r. twierdzić, że papiery kupił po pijaku; oportunizm do sześcianu?
  • (dla przypomnienia: przed 1938 r. w Wiedniu rządzili tzw. austro-faszyści, wspierani przez Mussoliniego: niechętni, jak sam ich promotor, nazistom i Führerowi (o Dollfußie i przyczynach, dla których Italia poszła pod skrzydła Trzeciej Rzeszy ciekawie pisze Cat-Mackiewicz), toteż poglądy proniemieckie, a także nazistowskie były zakazane i zwalczane);
  • od rzemyczka do koniczka: młody prawnik, działający w organizacjach nazistowskich (miłośnik górskiej turystyki), po Anschlussie siłą rzeczy (?) trafia do Gestapo i SD, karierę zaczyna od „aryzacji” żydowskiej własności; po 1941 r. zasila szeregi Sonderkommando 11a na Kaukazie, a później Einsatzgruppen H (odpowiedzialnej za szereg zbrodni na terenie Słowacji); tego wszystkiego Martin Pollack dowiedział się dopiero w późniejszych latach, po benedyktyńskiej kwerendzie w archiwach — bo jego ukochana babcia, zatwardziała nazistka, prawdę skrywała jak mogła…
  • (ciekawostka: w aktach personalnych narodowosocjalistycznego państwa była rubryka „wyznanie”, a w niej trzy podstawowe opcje: katolik, ewangelik lub „wierzący” (Gottgläubig), co oznaczało aprobatę dla nazistowskiej koncepcji wiary przy odrzuceniu struktur kościelnych; autor podaje, że tym terminem posłużyła się jego matka zapisując go do katolickiej szkoły w 1950 r. — co skończyło się błyskawicznym chrztem);
  • czy naziści byli etyczni? to też ciekawe: karierę dr Basta przerwał wypadek na polowaniu, kiedy zupełnym przypadkiem zastrzelił nastoletniego naganiacza; Himmler uważał, że jego „zakon” musi być silny, więc prawdziwy esesman bez zmrużenia oka będzie masowo mordował Żydów, Cyganów, Polaków, Rosjan — ale nawet przypadkowe zabójstwo nie mogło ujść na sucho (karą było odesłanie na Wschód — ale w tym przypadku nie na front);
  • a później już tylko klęska, ukrywanie się przed sprawiedliwością, próba ucieczki — i śmierć z ręki pospolitego bandyty, który ukrył zwłoki w bunkrze na Brennerze (jednym z tych, który miał chronić imperium Mussoliniego przed napaścią hitlerowskich Niemiec).

„Śmierć w bunkrze” Martina Pollacka to niełatwa lektura, więc nie mam pojęcia czy mogę ją z całym sumieniem P.T. Czytelnikom polecać… Aczkolwiek biorąc pod uwagę, że bonzowie przemysłu motoryzacyjnego w U.S.A. znów hajlują, w Austrii kanclerzem może zostać Herbert Kickl (co najmniej pożyteczny idiota, a może proputinowski agent?), a po wyborach Niemczech ważną rolę będzie odgrywać AfD — na pewno warto czytać.
I myśleć, myśleć, myśleć — bo lepiej, żeby bolało myślenie, niż coś więcej.

(Martin Pollack, „Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu”, [’Der tote im bunker. Bericht uber meinen Vater’], tłum. Andrzej Kopacki, wyd. Czarne, na papierze 242 strony; fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)

Tekst Martin Pollack „Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu” (recenzja?) pojawił się poraz pierwszy w Czasopismo Lege Artis.