Seks, kłamstwa i kasety wideo / Lady Love

Kto nie żył w Polsce przełomu lat 80. i 90. i nie słyszał dotąd o Teresie Orłowskiej, niech zapyta o nią swoich rodziców. Uprzedzam jednak, że możecie nie być gotowi na te ogniste, okraszone nostalgią reminiscencje. Polska ikona seksemigracji, w Niemczech szerzej znana jako Teresa Orlowski AKA Foxy Lady, przez lata gościła bowiem w dziesiątkach tysięcy magnetowidów VHS naszych rodaków. Przemycane

Sty 26, 2025 - 15:49
 0
Seks, kłamstwa i kasety wideo / Lady Love
Kto nie Ĺźył w Polsce przełomu lat 80. i 90. i nie słyszał dotąd o Teresie Orłowskiej, niech zapyta o nią swoich rodzicĂłw. Uprzedzam jednak, Ĺźe moĹźecie nie być gotowi na te ogniste, okraszone nostalgią reminiscencje. Polska ikona seksemigracji, w Niemczech szerzej znana jako Teresa Orlowski AKA Foxy Lady, przez lata gościła bowiem w dziesiątkach tysięcy magnetowidĂłw VHS naszych rodakĂłw. Przemycane niegdyś na niemiecko-polskiej granicy kasety, skrzętnie chowane przed wścibskim spojrzeniem sąsiadĂłw, dziś hulają w internecie nawet za kilka tysięcy złotych, ciesząc się statusem kolekcjonerskich białych krukĂłw. Nic więc dziwnego, Ĺźe drugą po Wisłockiej kobietą, ktĂłra skrupulatnie rozbierała PolakĂłw ze wstydu przed seksualnością, w końcu zainteresowali się rodzimi filmowcy. I słusznie, zwłaszcza Ĺźe Teresa zawsze doceniała siłę medium filmowego oraz jego kulturowe dziedzictwo (spĂłjrzcie na te subtelne inspiracje światowym kinem w tytułach "Wizzard of Dolls", "Jurassic Fuck" i "Sperminator cums again"). Choć barwny Ĺźyciorys Orłowskiej to zaledwie luĹşna inspiracja dla fabuły "Lady Love", trudno zaprzeczyć, Ĺźe ta odwaĹźna w formie i treści produkcja z powodzeniem oddaje ducha minionych lat, jednocześnie przypominając widzom, Ĺźe walka z polską pruderią wciąż trwa. Piszę to jako komplement – pierwszy rodzimy serial oryginalny platformy MAX wygląda trochę, jakby reĹźyserowała go Małgorzata Szumowska (tak naprawdę zrobił to Bartosz Konopka). W historii Lucyny Lis (Anna Szymańczyk) – skromnej dziewczyny z małego miasteczka, ktĂłra wkrĂłtce stanie się naczelną bizneswoman róşowego przemysłu w Niemczech, uwidaczniają się pewne stałe dla jej twĂłrczości motywy: dychotomicznie skonstruowany świat filmowy (kołtuńska Polska vs. wyzwolone RFN), przenikające się sfery duchowości i cielesności (od zakonnicy do pornogwiazdy), a takĹźe odurzająca bohaterĂłw niespełniona potrzeba miłości (łaknące bliskości Lucyna i jej cĂłrka, Kasia). Być moĹźe stymulujące zmysły zdjęcia Jacka PodgĂłrskiego, w ktĂłrych disco-kicz splata się z naturalizmem, przypadłyby do gustu samemu Michałowi Englertowi, kto wie? To wszystko stanowiłoby zgrabną całość, gdyby nie płaski i pretekstowy wątek kryminalny, wokół ktĂłrego twĂłrcy zupełnie niepotrzebnie zarysowują rozciągniętą na trzy dekady akcję. Na otwarcie jest scena, jakby Ĺźywcem wyjęta z pierwszej lepszej produkcji kryminalnej: policjant przesłuchuje główną bohaterkę, mĂłwiąc jej – "Mamy czas. Zacznijmy od początku". Problem leĹźy jednak w tym, Ĺźe tego czasu nie mamy. Upakowane w sześć odcinkĂłw losy Lucy Love są bowiem tak zawiłe i kapryśne jak zmieniające się na przestrzeni lat szalone fryzury Anny Szymańczyk. Wywołujące zadyszkę tempo zostaje narzucone widzom juĹź w pierwszym odcinku, gdy Lucyna w zaledwie 46 minut pokonuje drogę od wyrzuconej z klasztoru słuĹźki Boga, przez kelnerkę zakochaną w niemieckim inĹźynierze i nieszczęśliwą Ĺźonę, po ofiarę przemocy domowej i wreszcie uciekinierkę z PRL-owskiej Polski. W międzyczasie śledczy Witold Kamiński (zdecydowanie za mała rola Michała Ĺťurawskiego) siedzi na niewygodnym krześle i milczy, prĂłbując nadążyć za szaloną opowieścią aresztowanej. I tak mniej więcej przez kolejne naprawdę intensywne pięć odcinkĂłw. Trudno zaprzeczyć temu, Ĺźe twĂłrcom "Lady Love" udało się stworzyć jedną z najbardziej intrygujących serialowych bohaterek ostatnich lat. Niestety, produkcja platformy MAX nie pozwala widzom zbytnio zĹźyć się z Lis, pozostawiając nas z drążącym poczuciem niedosytu. A z losami Lucyny łatwo jest się przecieĹź utoĹźsamić – to niejako wariacja na temat bajkowego Kopciuszka, ktĂłry zamiast czekać, aĹź książę podaruje jej nowe, lepsze Ĺźycie, znajduje odwagę, by stworzyć je dla siebie od podstaw. Podbijając niemiecką branżę filmĂłw dla dorosłych, Polka rewolucjonizuje sytuację pracujących w niej kobiet. Buntuje się wobec nieczystych zagrywek, burzy szklane sufity i obala męską dominację, stawiając w centrum kobiecą przyjemność. Z dziewczyny z okładek świerszczykĂłw szybko staje się Lucy Love – prezeską, właścicielką i mĂłzgiem kreatywnym własnego erotycznego krĂłlestwa. Sukcesy i niezaleĹźność okupuje jednak samotnością i niezrozumieniem. Matka wstydzi się pracy Lucyny, jej cĂłrka (Julia Polaczek) przez długi czas nie chce jej znać, a wszyscy napotkani w jej Ĺźyciu mężczyĹşni okradają ją i wykorzystują. "Nie jestem ofiarą" – powtarza z uporem Lucyna, ktĂłrej instynkt przetrwania wzmacnia się z kaĹźdym kolejnym niepowodzeniem.  Lucyna Lis to bohaterka z krwi i kości, być moĹźe dlatego, Ĺźe w scenariuszu nie brakowało kobiecej perspektywy. Ewa Popiołek i Dorota Jankojć-Poddębniak przejrzały stworzoną przez Mikołaja Wita i Dariusza Goczała postać na wylot. Znając jej wady, obawy i lęki, uzbrajają Lucynę w niepokorność i siłę do nieustannej walki o samostanowienie. Tytułowa Lady Love nie byłaby jednak taka sama bez charyzmy i odwagi Anny Szymańczyk, ktĂłra na ekranie mierzy się zarĂłwno z cielesnym, jak i emocjonalnym ekshibicjonizmem złoĹźonej psychologicznie bohaterki. Szymańczyk wnosi do tej pokiereszowanej wewnętrznie postaci pewne ciepło i zrozumienie, co nie tylko pozwala widzom wstrzymać się od pochopnej oceny Lucyny, ale takĹźe dostrzec, Ĺźe łączenie rĂłl zaangaĹźowanej matki, twardej przedsiębiorczyni oraz kobiety, z jednej strony niezaleĹźnej, z drugiej ucieleśniającej męskie fantazje, wymaga hartu ducha i niekończących się wyrzeczeń. Lucyna nie jest krystaliczna, ale dzięki wraĹźliwości Szymańczyk – wiele moĹźna jej wybaczyć.  Gwiazda "Znachora" daje się rĂłwnieĹź poznać po przebojowości i nieposkromionej energii. Z lwią grzywą, zawadiackim uśmiechem oraz iskrą w oku przypomina kolorowego ptaka (i trochę Tinę Turner), gotowego wzbić się wysoko w powietrze. Czuć, Ĺźe dla Szymańczyk rola Lucy Love to przepustka do wielkiej i obiecującej filmowej kariery. Śmiało moĹźna to takĹźe powiedzieć o Julii Polaczek, wschodzącej gwieĹşdzie, ktĂłrej elektryzujący występ w serialu MAX potęguje emocje, jakie dotąd pokazała publiczności w "Lanym poniedziałku". U boku Ĺźeńskiego duetu pełnym blaskiem bije rĂłwnieĹź Adam Woronowicz wcielający się w szelmowskiego ojca Lucyny. Nie przesadzę, mĂłwiąc, Ĺźe nikt inny nie dałby rady w tak naturalny sposĂłb zamknąć w postaci Stefana tyle humoru, kombinatorstwa i ojcowskiego makiawelizmu, co Dareczek z "The Office PL". Co bezsprzecznie godne jest podziwu, ekspresyjna w formie "Lady Love" nie bierze jeńcĂłw. Za voyeurstyczne rybie oko, teledyskowy montaĹź i eksperymentalną grę światłem moĹźna ją pokochać lub znienawidzić. Prawda jest jednak taka, Ĺźe w ofercie rodzimych seriali nie znajdziecie niczego tak świeĹźego, bezkompromisowego i nieobliczalnego jak produkcja pomysłu Wita i Goczała. "Lady Love" działa bowiem jak wehikuł czasu, w ktĂłrym pstrokate ejtisy mieszają się z burą, PRL-owską estetyką i kiczowatymi latami zerowymi. W nocy przyśnią się wam rozpięte koszule, przebrzmiałe czupryny, doklejone pejsy i gęste wąsiska, a dzięki uwodzącemu wokalowi Ralpha Kamińskiego przez sen będziecie podśpiewywać kultowe "Cheri Cheri Lady".  Serial platformy MAX, choć ewidentnie ma problem ze zbyt szybkim tempem i przedwczesnym szczytowaniem, prĂłcz rozrywki, pełni jeszcze inną waĹźną rolę. Konfrontuje PolakĂłw z ich ukrywanymi fantazjami, zaklętą w telewizorze Teresą Orłowską oraz zakodowanym w katolickim wychowaniu wstydzie. A co najwaĹźniejsze, przypomina, Ĺźe sex workerzy, w tym gwiazdy filmĂłw dla dorosłych, to teĹź ludzie. Jeśli nie wierzycie, obejrzyjcie "Lady Love" (a na dokładkę filmy Seana Bakera).Â