NBA: OKC Thunder obśmiewają powoli całą ligę | SGA MVP
Patronami dzisiejszego odcinka są Superziem oraz Yogix, dziękuję! b Pacers 111 Pistons 100 Indiana zatrzymała entuzjastyczną ostatnio grupę z Detroit pod przewodnictwem wschodzącej super gwiazdy Cade’a Cunninghama. Zmęczyli go naciskiem na całym parkiecie, świetnie egzekwowali akcje pick and pop, trafiali kiedy trzeba było trafić i szarżujących gospodarzy utrzymali za łby. Generalnie obie ekipy są na […]
Patronami dzisiejszego odcinka są Superziem oraz Yogix, dziękuję! b
Pacers 111 Pistons 100
Indiana zatrzymała entuzjastyczną ostatnio grupę z Detroit pod przewodnictwem wschodzącej super gwiazdy Cade’a Cunninghama. Zmęczyli go naciskiem na całym parkiecie, świetnie egzekwowali akcje pick and pop, trafiali kiedy trzeba było trafić i szarżujących gospodarzy utrzymali za łby.
Generalnie obie ekipy są na fali wzbierającej, Pacers poprawili obronę i kiedy jak dzisiaj, środkowemu Mylesowi Turnerowi siedzą trójki (28 punktów 8/11 zza łuku) to cały spacing świata mają i jeden z drugim wjeżdżać może elegancko. Andrew Nembhard mocny źrebak, cały wieczór, cały czas nacisk na Cade’a, parę przechwytów, przytomność, rozdawnictwo piłek jak trzeba, w żadnym wypadku nie holuje, wybiera dziury w ataku, wspomaga Haliburtona jako drugi klepacz piłki. Pan trener Rick Carlisle go lubi, bo gra w dobrym tempie, na którym zależy sztabowi szkoleniowemu.
Jestem fanem Nemby’ego (jakby nie było widać) choć to faktycznie gracz zadaniowy powiedzmy premium, zespołu strzelecko nie pociągnie choć czysto teoretycznie niczego mu nie brakuje. Ma pierwszy krok, jest „shifty”, rzuci z półdystansu po obrocie przez ramię czy po koźle. Trójki gorzej, tu musi mieć dzień, ale wolniejszego rywala mija i kończy powiedzmy, że na obie ręce. Fajny, fajny.
Siakam wiadomo jakie walory wnosi i stanowi, z nim jest jednak tak, że najlepiej wygląda jak się może pod dobrą energię podpiąć, wtedy jest ekstra ruchliwy, a nawet zadziorny. No właśnie, jak mówię: obie ekipy świetnie się ogląda. Detroit zbudowało jako taką tożsamość, wygrywają ostatnio regularnie, więc Isaiah Stewart, Ausar Thompson czy Jalen Duren potrafią lać ostro i się w język nie szczypią.
Zwłaszcza kolega Stewart ma krótki zapalnik, gdyby go puścić przy zgaszonych światłach to nie wiem kto by tam się utrzymał na nogach po stronie Indiany. Wskazuje palcami, rozstawia ludzi, przypomina Charlesa Oakleya za najlepszych czasów nowojorskich, pozdrowienia dla starszych Czytelników. Powiem tak: będą jeszcze większe iskry lecieć przy kolejnym spotkaniu obu ekip.
Pacers jednak górą. Cade zmęczony, nie dojechał energetycznie, koledzy kilkukrotnie nie byli mu w stanie podać piłki po plecionym koszyczku (wiecie o co chodzi?) innym razem zerwał rzut, dwóch wsadów nie dociągnął, to nie był jego dzień, o ile tak można nazwać występ na poziomie 20 punktów 4 zbiórek i 9 asyst, no widzicie, standardy się podniosły.
Jednoznacznie słabiutko wypadł natomiast x-factor zespołu Malik Beasley (3 punkty 1/10 z gry). Zespół w dużej mierze ciągnęli Tim Hardaway Jr oraz środkowy Jalen Duren (17 punktów 17 zbiórek) zdecydowanie najsilniejsza fizycznie postać na placu gry. Były widoki na zwycięstwo, Pistons parę razy ścięli deficyt do dwóch posiadań, ale Pacers każdorazowo odpowiadali. Kurtyna.
Suns 130 Wizards 123
No to by były jaja, gdyby Suns ponad wszystko wtopili ze stolicą. W każdym razie styl, jaki prezentują to nie jest materiał na jakiekolwiek zwycięskie rundy playoffs. Devin Booker 37 punktów, Kevin Durant 23 punkty, rookie Ryan Dunn 18 punktów 11 zbiórek, który o dziwo też zaczyna zza łuku trafiać. Jump shooting team!
Co i tak by pewnie nie starczyło gdyby z ławki nie zaznaczył się Grayson Allen (21 punktów 5/7 zza łuku) generując całe prowadzenie, którego PHX musieli pilnować do końca. Dość powiedzieć, że przeszło dwadzieścia punktów straty Wizards ścieli do trzech oczek na nieco ponad minutę do końca.
No dobrze, czekamy na debiut pozyskanego w transferze Nicka Richardsa i zobaczymy jak to poukładają. Mike Budenholzer uczulony jest na środkowych, generalnie na ludzi, którzy nie stanowią zagrożenia dalekim rzutem, więc aklimatyzacja może wcale nie być łatwa. Aktualny bilans zespołu to 20-20, więc do roboty panowie.
Cavaliers 114 Thunder 134
Nie będę tego szeroko komentował, bo OKC wystąpili bez dwójki środkowych, do kontuzjowanego Cheta Holmgrena na ławce dołączył Isaiah Hartenstein, a mimo to Thunder zdemolowało najlepszą drużynę wschodniej konferencji czym zrewanżowali się za porażkę w ubiegłym tygodniu. Tak ich przyspieszyli i pogonili, że dosłownie nie było widać na parkiecie Donovana Mitchella czy Evana Mobleya.
Po każdej zbiórce leciała kontra, a że Cavs bili jak kulą w płot, poleciało tego dużo. Cavs w pojedynczym kryciu zostali dosłownie pokrojeni przez SGA (40 punktów 8 asyst 17/26 z gry +32 wskaźnika plus/minus) a praktycznie każde odrzucenie piłki na obwód do Lugentza Dorta kończyło się trafieniem (22 punkty 6/9 z dystansu). Gruby w pewnym momencie się tak zapalił, że crossovery ćwiczone w latach młodzieńczych mu się przypomniały, szok!
Co się znów stało z Mitchellem (8 punktów 3/15 z gry)? Odpowiada trener gospodarzy Mark Daigneault:
Lu Dort to potwór, można powiedzieć, że on żyje dla tych matchupów.
Wkrótce oglądaliśmy idące za tym wszystkim wjazdy pasem środkowym, jakieś wsady Alexa Caruso (!) bo obrona Cavs dosłownie nie wiedziała za co się chwycić. Ja im proponuję chwycić się za worek mosznowy i sprawdzić czy wszystko jest na miejscu, bo wczoraj wyglądali jakby im jajka wstąpiły do brzucha. Obrywali raz za razem i żaden się nie postawił. Może inaczej, Cavs w hali OKC wyglądali jak listonosz, którego ściga spuszczony z łańcucha pies. Kapitulacja. Dupsko pogryzione. Who let the dogz out?!
MVP (póki co) idzie do Shaia, nie ma opcji. Pierwsza połowa sezonu należy do niego, bilans 34-6, 18-2 na własnym terenie. Czterdzieści punktów wbite najlepszej drużynie NBA przy czym zarzucano mu, że symuluje faule i naciąga arbitrów na faule. Dziś rzutów wolnych zaliczył tylko pięć, wszystkie trafił.
Clippers 118 Blazers 89
Kolejny łatwy mecz dla ekipy Tyronna Lue. Zdecydowanie wygrana każda kwarta, nie ma sensu komentować. Portland bez skrzydłowych oraz rezerwowego centra. Z dwoma, trzema (!) streetballerami na obwodzie i nieszczęsnym Aytonem na środku. Dwie klasy rozgrywkowe różnicy, ciężko się na to patrzy i co gorsza nie wyobrażam sobie przebudowy Portland, ta organizacja jest naznaczona pechem i niekompetencją. Clippers poprawiają bilans do 23-17 i mogą się okazać czarnym koniem playoffs, serio.
Zwłaszcza jak ostatnio (wczoraj) widziałem Kawhi, typ o 220 centymetrach rozpiętości ramion (mniej więcej, pewnie odrobinę mniej) który w izolacji kozłuje płynnie piłkę między nogami i jest automatyczny na półdystansie. Co najważniejsze, stworzyli mu idealne warunki, nic nie musi, wszystko co wnosi jest ekstra. Dziś nie grał, bo back to back, ale spokojnie, niech doszusuje z formą na kwiecień i miazga.
Back-to-back mid-range jumpers for Kawhi Leonard to start tonight’s game.pic.twitter.com/Uz3kCOUAdh
— Tomer Azarly (@TomerAzarly) January 16, 2025
Liderem składu no pewnie Powell z Hardenem, ale wszyscy po dwie kwarty grali, więc nazwijmy to kolektywnym wysiłkiem. Dwa mecze dzień po dniu i dwa blowouty, czego nie rozumiesz?
Kings 132 Rockets 127
Coś za mocno ofensywnie polecieli, a to oznacza, że styl narzucili Królowie. Co się wydarzyło? Zabrakło kontrolującego tempo Freda VanVleeta, w jego miejsce wrzucono nie defensywnego Jae’Seana Tate’a jak się spodziewałem (także nie wystąpił) ale strzelającego wujka Jeffa Greena. Piłkę do prowadzenia dostali młodzi i szaleni Jalen Green i Amen Thompson, gra przyspieszyła co było zdecydowanie na rękę Sacramento.
Odniosłem wrażenie, że Alperen Sengun nie nadąża nieco za wydarzeniami i choć statystyki wyglądają nieźle (21 punktów 10 zbiórek) to jednak wskaźnik plus/minus mówi wyraźnie: -21!
No i teraz uwaga, bo Kings (21-20) pod batutą nowego szkoleniowca Douga Christie, wygrali osiem z ostatnich dziewięciu spotkań i pną się w górę tabeli. Tym niemniej niesnaski pozostają, zbyt wiele gęb do wykarmienia i tylko jedna piłka. Ustawienie Monk, Fox, DeRozan, Murray i Sabonis to skrajnie ofensywna koszykówka przy czym każdy lubi inne tempo. Zobaczcie przykładowo na to:
Dobrego dnia wszystkim. Pracujecie w ten weekend? Dajcie znać, bo jak Wy tak, to ja też. B