NBA: Cavaliers odpowiadają jak przyszli mistrzowie | Jimmy Butler gra w swoją grę

Patronami dzisiejszego odcinka są Maciek Kom oraz MrBeatnick, dziękuję bardzo, z Waszych dotacji pokryję koszty serwera. B Może na początek coś humorystycznego, nie mam weny i żeby nie było za sucho… zasłonię się filmikami, może nie zauważycie. Rozbawił mnie bostoński trener Joe Mazzulla. Wypytywany o stan zdrowia Jaylena Browna coach opisywał jak wygląda jego relacja […]

Sty 26, 2025 - 14:01
 0
NBA: Cavaliers odpowiadają jak przyszli mistrzowie | Jimmy Butler gra w swoją grę

Patronami dzisiejszego odcinka są Maciek Kom oraz MrBeatnick, dziękuję bardzo, z Waszych dotacji pokryję koszty serwera. B

Może na początek coś humorystycznego, nie mam weny i żeby nie było za sucho… zasłonię się filmikami, może nie zauważycie. Rozbawił mnie bostoński trener Joe Mazzulla. Wypytywany o stan zdrowia Jaylena Browna coach opisywał jak wygląda jego relacja z zawodnikiem: 

Czy wiem co u niego, tak, gadamy codziennie. Jak wyglądają nasze rozmowy? Obaj trochę bełkoczemy, podajemy sobie ręce i idziemy do swoich spraw. Co bełkotał o swoim biodrze? Nie wiem, nie mogłem go zrozumieć [Mazzulla]

Są też oczywiście doniesienia tragiczniejsze. Fala pożarów w Los Angeles strawiła dom JJ Redicka. No niestety, natomiast chałupa Kawhi Leonarda stoi ponoć nietknięta (patrz zdjęcie). Aby chłopaki mogli ogarnąć temat / zabezpieczyć swój dobytek, wczorajszy mecz pomiędzy Lakers i Hornets został przełożony na późniejszy termin. 

Raptors 126 Cavaliers 132

Ile to już? 33-4! Po czym poznać mistrzowski skład? Po tym, że nawet po ciężkim boju, na drugi dzień potrafią odrobić dwucyfrowy deficyt do przeważającego energetycznie rywala i to bez lidera/gwiazdy (Donovana Mitchella). Raptors bardzo chcieli to wziąć, wygrana stanowiłaby niezły boost dla morale zespołu, dwa razy sforowali się na prowadzenie, w trzeciej kwarcie wbili 42 punkty przy skuteczności 19/25 z gry! A potem było zapięcie pasów, przyspieszenie. Evan Mobley zbierał w ataku, w ruch poszedł ruch piłki i trójkami Cavs rozpirzyli nadzieje wizytujących gości z Kanady. Bilans meczów przed własną publicznością wynosi 20-1. 

Kluczowe trafienie, tak wczoraj jak i dzisiaj, zaliczył Darius Garland, którego 40 punktów (14/22 z gry) stanowi chyba zresztą rekord kariery, co? Nie wiem, nie sprawdzałem:

Warriors 107 Pistons 104

Podopieczni Steve’a Kerra rękami i nogami bronili się przed szarżującymi w końcówce gospodarzami. Skład zdziesiątkowany, bez Wigginsa, Kumingi, Moody’ego, Podziemskiego – liczyłem na większe minuty po stronie weterana Kyle’a Andersona (4 punkty 4 zbiórki 3 asysty w 9 minut) bo cenię jego koszykarskie IQ i bardzo doceniam wszechstronność. Kerr dał gościowi najpierw cztery minuty a w drugiej połowie pięć. Slo Mo wchodząc na parkiet zaprowadzał spokój, pięknie rozbijał obronę w sytuacji podwojeń Stepha Curry’ego, rozdawał asysty, wiedział gdzie się ustawiać, zbierał, ale i tak zaraz na ławce siadał, bezlitośnie. 

W jego miejsce grali młodsi, strzelający zza łuku: Gui Santos czy Lindy Waters. Tak się mistrzu Kerr weteranów nie traktuje. Koszykarscy bożkowie to widzą i wypłacą liścia w odpowiednim momencie. Najlepszym strzelcem spotkania gwiazdor miejscowych Cade Cunningham (32 punkty 6 zbiorek 8 asyst). Być może widzieliście jak walczył o ostatnią akcję, w sposób genialny sprawił, że celowo spudłowany rzut wolny odbił się w jego kierunku, zebrał piłkę, a próbę na remis Simone Fontecchio przerwał gwizdek.

Sędziowie długo rozprawiali, w końcu przyznali, że piłka musnęła obręcz i należy się Detroit. Niestety ostatni rzut chłopakom nie wyszedł, bo byłaby dogrywka. 

Wolves 104 Magic 99

Antoniemu Edwardsowi nie szły rzuty więc szukał podań, zaliczył siedem asyst i to jest rzecz, o którą nawoływałem, więc jestem zadowolony. Najbardziej efektowna akcja meczu, a może i całej kolejki, również należała do niego, cyk. Na tego rodzaju lotach zbudowano potęgę NBA. Ale urwał! 

Doceniam także Magików, którzy nie mają składu obecnie, ale każdą grę spowalniają, zaprowadzają trudne warunki czym stwarzają sobie szanse na końcowy sukces. Pięć punktów różnicy, rozumiecie, przy takiej różnicy talentu, bez Franza, Moritza, Suggsa i Banchero. Dobre wieści są takie, że ten ostatni w kolejnym tygodniu powinien już być obecny. Kryzys powoli zostaje zażegnany, bilans 22-17 zważywszy na sytuację kadrową to wielki sukces trenera Jamahla Mosleya. 

Heat 97 Jazz 92

Ależ męka podopiecznych Erika Spoelstry, żadnego rytmu ofensywnego. Bam Adebayo otoczony trójką wysokich obrońców, sfrustrowany, pudłujący z półdystansu. Jazz grają wysokim składem, często z Markkanenem na niskim skrzydle, wczoraj widziałem obok siebie Kesslera (213 cm) Filipowskiego (211) i Fina (213) więc się Adebayo nie mógł nawet do zdjęcia pokazać, zasłonięty całkowicie. Heat oddali na to pięćdziesiąt rzutów zza łuku, z czego wpadła może jedna czwarta. Jeden na jeden coś pograli Herro, Jaquez oraz Jovic czy Burks z ławki. 

Utah kontrowali napadającym Sextonem oraz trójkami Markkanena, który ostatnio złapał dobrą miarę i znów dziś sześć trójek posiał. Na jedynce wystawili rookie Isaiah Colliera (34 minuty na placu!) który za grosz nie umie rzucać, ale jest zdrowym byczkiem i parę razy w Tylera Herro wjechał na kosz. Do tego konsekwentnie asystuje do wybiegających kolegów. No cóż grają czterech na pięciu w ataku, ale przynajmniej role są podzielone.  

Denny mecz, na trybunach pustki, w pierwszych rzędach w szczególności. Spoelstra zagotowany paroma decyzjami sędziowskimi w czwartej kwarcie, to dla niego szczególnie trudny czas. Bilans (19-17) prowadzi donikąd, czekamy na rozwiązanie sytuacji Jimmy’ego Butlera. Nastroje w szatni nieszczególne, to widać.

Jimmy natomiast gra w swoją grę. Do pracownika kawiarni, której jest właścicielem:

Oto nasz najlepszy człowiek. Widziałeś? To się nazywa komplement. Tak właśnie robią szefowie, budują twoją pewność siebie, a nie łamią ducha [Butler]

Blazers 111 Mavericks 117

Portland prowadziło dwucyfrowym wynikiem, za wyjątkiem może DeAndre Aytona, któremu wyraźnie się nie chciało i migał się od rzutów, zbiórek i obrony, panowie grali imponująco. Tylko potem włączono tryb tankowiec i Mavs zakończyli zawody serią 18:2. Deni Avdija grając przez całą czwartą kwartę niemal nie dotknął piłki. Zaliczył zero punktów zero zbiórek i zero asyst. Parokrotnie stał i patrzył jak koledzy Simons czy Sharpe (dobre nazwisko, Sharpe bo szarpie) walą głową w ścianę obrońców. Nie dało się na to patrzeć, serio. Chauncey Billups pewne tajemnice zabierze ze sobą, nie sądzę byśmy go jeszcze długo oglądali w roli głównego szkoleniowca NBA. 

23 punkty 14 zbiórek PJ Washingtona. 21 punktów 16 zbiórek Derecka Lively. 25 punktów 5/9 zza łuku świetnego z ławki Jadena Hardy. To kolejne zwycięstwo Mavs bez udziału liderów Luki i Kyrie. 

Hawks 115 Suns 123

ATL od dwóch tygodni jest na ścieżce wyjazdowej, którą właśnie zakończyli. Od 28 grudnia zrobili objazd po halach w Toronto, Denver, Los Angeles, gdzie grali dwukrotnie, następnie Utah i Phoenix. Wygrali dwa z sześciu meczów, pozwolę Wam się domyślić z kim, a może pamiętacie? Dziś w nocy zabrakło im z tyłu, obrony. Do tego kluczowy rezerwowy DeAndre Hunter w parę minut od wejścia popełnił trzy faule i zupełnie się rotacja rozsypała miałem wrażenie. 

Bookerowi nie szło z dystansu, więc grał jako playmaker (20 punktów 11 asyst 0/8 zza łuku). Nowością w ekipie były spore minuty dla rookie centra Oso Ighodaro. Jusuf Nurkić choć zdrowy i gotowy, tym razem nie powąchał parkietu. Zapytany przez dziennikarzy powiedział, że trener Budenholzer nie rozmawiał z nim o tym, ale zamierza być profesjonalistą i sprawy nie komentuje. Niezły gnój się robi w ekipie. Jestem natomiast pozytywnie zaskoczony odpowiedzią Bradleya Beala, którego nie tylko zesłano na ławę, ale utarło się, że jest kozłem ofiarnym niepowodzeń tego sezonu w Arizonie. Tymczasem BB zalicza 25 punktów przy 11/16 z gry. I jak sam mówi:

Liczy się każdy moment. Jestem świadomy komentarzy, ale nie zamierzam się nad nimi użalać, ani być czynnikiem rozpraszającym dla zespołu. Nie będę dupkiem, nie zamierzam zachowywać się nieprofesjonalnie. Wiem kim jestem, czuję dumę z tego, co robię na parkiecie. 

Rockets 119 Grizzlies 115

Dominujący turecki center Alperen Sengun (32 punkty 15 zbiórek 5 asyst) po drugiej stronie szalejący z piłką Ja Morant (27 punktów 22 oddane rzuty). Ponoć po tym manewrze Turka kolega Jackson ma problemy z błędnikiem i nie wiadomo czy wystąpi w kolejnym meczu: 

Memphis sami są sobie winni, nie można popełniać 19 strat przeciwko tak wybieganej ekipie jak Houston. Dla ludzi pokroju Greena, Thompsona czy Whitmore’a to woda na młyn. Rockets zdobyli aż 31 punktów po stratach rywala! Mimo wszystko, Desmond Bane wyrównałby mecz, gdyby trener Taylor Jenkins nie zdecydował o przerwie na żądanie, zobaczcie:

Dobrego dnia wszystkim, wstawiam tabelę, żebyśmy się nie pogubili. Dog days are coming, you know what I mean? b