Laser bojowy kontra osioł. Były szef AW: Nie ma z czego się śmiać

Ukraińcy chwalą się, że mają nową broń laserową, tymczasem w sieci pojawiają się doniesienia, że do jednego z oddziałów rosyjskich na froncie amunicję dostarcza osioł. Powód? Rosjanom brakuje już ciężarówek. Czy można wierzyć w takie doniesienia? - z takim pytaniem do płk. Andrzeja Derlatki, byłego szefa Agencji Wywiadu, zwrócił się prowadzący program "Newsroom" w WP Paweł Pawłowski. - To podstawowa zasada na wojnie: nie wolno wierzyć ani jednej, ani drugiej stronie zaangażowanej w ten konflikt. Druga sprawa, ten rzekomo ukraiński laser, jest laserem opracowanym w Wielkiej Brytanii i udostępnionym Ukraińcom, by mogli przetestować go w warunkach bojowych - odparł gość programu. - Natomiast jeśli chodzi o armię rosyjską i wykorzystanie zwierząt pociągowych do celów militarnych, to też trzeba wiedzieć, że armia niemiecka w czasie II wojny światowej miała chyba półtora miliona koni pociągowych. I tak naprawdę te wszystkie zwycięskie ofensywy zawdzięczała tym nieszczęsnym zwierzętom. Inna sprawa jest taka, że w Rosji brakuje sprzętu. UKraińcy zniszczyli ogromne ilości sprzętu, nie tylko czołgi, ale także samochody - tłumaczył. Dodał, że sprawa ta ma także drugie dno: może to bowiem oznaczać, że Chiny zmniejszyły swój strumień dostaw sprzętu podwójnego zastosowania, jakim są ciężarówki, do Rosji. - Pojawiły się nieoficjalne informacje o tym, że prezydent Donald Trump zniósł zakaz przeprowadzania ataków na cele w głębi Rosji. Przypominają jednocześnie, że wcześniej zakaz ten zniósł Joe Biden. Czy ta decyzja Trumpa może coś zmienić? - pytał swojego gościa Pawłowski. - To jest rewolucyjna decyzja. Obserwatorzy pominęli fakt, że Biden zgodził się na ataki w głębi obwodu kurskiego, natomiast Trump zniósł ten zakaz na całej linii frontu - odparł płk Derlatka. Jego zdaniem ta decyzja ma związek z prowadzonym przez Amerykanów negocjacjami w sprawie pokoju w Ukrainie. - Jeśli negocjacje idą gorzej, to wprowadza się ostrzejsze posunięcia. To jest forma nacisku na Rosjan - przekonuje płk Andrzej Derlatka.

Lut 6, 2025 - 14:09
 0
Laser bojowy kontra osioł. Były szef AW: Nie ma z czego się śmiać
Ukraińcy chwalą się, że mają nową broń laserową, tymczasem w sieci pojawiają się doniesienia, że do jednego z oddziałów rosyjskich na froncie amunicję dostarcza osioł. Powód? Rosjanom brakuje już ciężarówek. Czy można wierzyć w takie doniesienia? - z takim pytaniem do płk. Andrzeja Derlatki, byłego szefa Agencji Wywiadu, zwrócił się prowadzący program "Newsroom" w WP Paweł Pawłowski. - To podstawowa zasada na wojnie: nie wolno wierzyć ani jednej, ani drugiej stronie zaangażowanej w ten konflikt. Druga sprawa, ten rzekomo ukraiński laser, jest laserem opracowanym w Wielkiej Brytanii i udostępnionym Ukraińcom, by mogli przetestować go w warunkach bojowych - odparł gość programu. - Natomiast jeśli chodzi o armię rosyjską i wykorzystanie zwierząt pociągowych do celów militarnych, to też trzeba wiedzieć, że armia niemiecka w czasie II wojny światowej miała chyba półtora miliona koni pociągowych. I tak naprawdę te wszystkie zwycięskie ofensywy zawdzięczała tym nieszczęsnym zwierzętom. Inna sprawa jest taka, że w Rosji brakuje sprzętu. UKraińcy zniszczyli ogromne ilości sprzętu, nie tylko czołgi, ale także samochody - tłumaczył. Dodał, że sprawa ta ma także drugie dno: może to bowiem oznaczać, że Chiny zmniejszyły swój strumień dostaw sprzętu podwójnego zastosowania, jakim są ciężarówki, do Rosji. - Pojawiły się nieoficjalne informacje o tym, że prezydent Donald Trump zniósł zakaz przeprowadzania ataków na cele w głębi Rosji. Przypominają jednocześnie, że wcześniej zakaz ten zniósł Joe Biden. Czy ta decyzja Trumpa może coś zmienić? - pytał swojego gościa Pawłowski. - To jest rewolucyjna decyzja. Obserwatorzy pominęli fakt, że Biden zgodził się na ataki w głębi obwodu kurskiego, natomiast Trump zniósł ten zakaz na całej linii frontu - odparł płk Derlatka. Jego zdaniem ta decyzja ma związek z prowadzonym przez Amerykanów negocjacjami w sprawie pokoju w Ukrainie. - Jeśli negocjacje idą gorzej, to wprowadza się ostrzejsze posunięcia. To jest forma nacisku na Rosjan - przekonuje płk Andrzej Derlatka.