Wygląda jak oryginał. Ma logo uczelni, numer dyplomu, nawet zdjęcie absolwenta i datę obrony pracy przed komisją. Dziennikarz "Wyborczej" przed kilkoma dniami udowodnił, że za kilka tysięcy złotych może kupić wykształcenie i dyplom właściwie każdej uczelni w kraju. Trzy z nich zdecydowały się o sprawie powiadomić prokuraturę.