Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii

Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii Jako dziecko stanu wojennego, dorastałem za komuny i biedy lat 90-tych. Finansowo zaczynałem w zasadzie od zera. Wyspy Kanaryjskie? Wakacje na Gran Canarii? Zawsze kojarzyło mi się to z takim „top of the top” wyjazdów, bo i ówczas były totalnie poza zasięgiem. Ale okazuje się, że w […] Artykuł Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii pochodzi z serwisu ZUCH ➪ Jak być facetem: tatą, mężem i geekiem naraz ✍ blog i komiksy.

Jan 19, 2025 - 18:56
Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii

Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii

Jako dziecko stanu wojennego, dorastałem za komuny i biedy lat 90-tych. Finansowo zaczynałem w zasadzie od zera. Wyspy Kanaryjskie? Wakacje na Gran Canarii? Zawsze kojarzyło mi się to z takim „top of the top” wyjazdów, bo i ówczas były totalnie poza zasięgiem. Ale okazuje się, że w zasadzie są całkiem w zasięgu. No to lecimy!

Od razu chcę zaznaczyć, że nie jest to jakiś ekspercki poradnik, bo ja żadnym ekspertem nie jestem. A już na pewno nie w temacie Wysp Kanaryjskich. Ale chcę podzielić się moim bardzo skromnym doświadczeniem. Doświadczeniem dość budżetowego wyjazdu (choć to określenie dla każdego może znaczyć co innego), który spędziłem w towarzystwie moich znajomych – lokalsów, rodowitych Kanaryjczyków.

Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że przed wyjazdem chciałem trochę poczytać o atrakcjach Gran Canaria i trafiłem porady raczej spod znaku „all inclusive”. Takie wiesz, topowe atrakcje. W zasadzie z żadnej nie skorzystałem, bo sorry, ale lecieć na drugi koniec świata, na cieple plaże i ciepły ocean, żeby iść tam do aquaparku za kilkadziesiąt euro od osoby – no to nie bardzo w moim stylu. Choć wiadomo, kto co lubi. Ja akurat nie.

Tym razem wybraliśmy się w okrojonym składzie, bo starsze dzieci miały swoje inne aktywności, więc byłem tylko z żoną i 6-letnim synkiem.

Aha, ceny będę podawał raz w euro, raz w złotówkach – zależy jak płaciłem.

Zatem po kolei:

Jak dolecieć na Gran Canarię

Stan na początek 2024 roku jest taki, że bezpośrednio z Polski można się tu dostać chyba tylko z Katowic i to chyba jest charter biura podróży (ale tego nie jestem na 100% pewien). My lecieliśmy z Berlina lotem Ryanair. Bilet kosztował ok 200€ w dwie strony. Zależy jaki bagaż się wykupi.

My zaczęliśmy jakiś czas temu pakować się każdy do małej, 10kg walizki, którą można wnieść na pokład – wg mnie jest to o wiele wygodniejsze, bo omija się nadanie bagażu i oszczędza sporo czasu i stania w kolejkach przed i po wylądowaniu.

Wylot jest o 6 rano, więc zdecydowaliśmy się przyjechać dzień wcześniej i przespać się w hotelu, który jest dosłownie na berlińskim lotnisku (ok 300zł za pokój za noc).

Samochód zostawiliśmy na lotniskowym parkingu (P7-8). Koszt za 8 dób to ok 100€. Wszystko można kupić przez internet. Dojazd na parking jest bardzo prosty. Polecam ten parkin P7 i P8, ponieważ jest on jakieś 250 metrów od hotelu i od lotniska.

Jest jeszcze parking też oficjalny lotniska, zdaje się, że P13 i on jest tańszy gdzieś o 1/3, ale jest dalej, bo nieco ponad kilometr. Niby nie jest to dużo jeśli się idzie samemu przy ładnej pogodzie i bez walizek. Ale my szliśmy przy marznącym deszczu z walizkami i przedszkolakiem i bardzo się cieszyliśmy, że zdecydowaliśmy się na ten bliższy parking.

Wracając do hotelu, to w zasadzie są na lotnisku dwa hotele, ale z grubsza podobnie. Bardzo przyzwoite, formalności ograniczone do minimum, przy wymeldowaniu po prostu zostawia się kartę i można iść.

Wstaliśmy o 4:30 i o 5:00 byliśmy na Terminalu 2, skąd starują tanie linie. Odprawa poszła szybko (przy czym, to stan na luty, więc tak poza sezonem i bez tłumów).

Start się nieco opóźnił, bo czekaliśmy na czyjś bagaż z 30 minut (lotnisko coś pomieszało), a potem jeszcze odmrażali samolot (też z 30 minut), bo w Berlinie było ok 0 stopni i marznący deszcz. Sam lot trwa nieco ponad 5 godzin i generalnie było spoko – choć do komfortu dużo brakuje, ale to jednak Ryanair, a nie Qatar Airways, więc adekwatnie do ceny.

Berlin, 5:30, 0 stopni, marznący deszcz, odmrażanie samolotu.

Pierwszy raz zdecydowałem się zjeść coś z oferty Ryanair i wiem, że był to ostatni raz. Tak niesmacznej kanapki dawno nie jadłem. Generalnie bardzo nie polecam. Lepiej już (jeśli musisz) kupić jakiś standardowy baton.

Po wylądowaniu wychodzisz na pełne słońce i 25 stopni ciepła i od razu wiesz, że zaczął się urlop.

Jak wrócić do domu

Tak samo jak się tu dostaliśmy – tylko w drugą stronę                         </div>
                                            <div class= Czytaj Więcej