14. rocznica wypadku Roberta Kubicy w Ronde di Andora
6 lutego zawsze uderza podobnie – poczuciem niesprawiedliwości, straconej szansy i żalu wobec człowieka, który w sekundę spadł z nieba do piekła. 14 lat To miał być jego ostatni rajd. Kolejnych występów w innych kategoriach niż F1 zabraniała mu świeżo podpisana umowa wstępna z Ferrari. Kilka dni przed imprezą obudził się z poczuciem, że … 14. rocznica wypadku Roberta Kubicy w Ronde di Andora Read More » Artykuł 14. rocznica wypadku Roberta Kubicy w Ronde di Andora pochodzi z serwisu powrotroberta.pl - Info o F1, Kubicy i Polakach.
6 lutego zawsze uderza podobnie – poczuciem niesprawiedliwości, straconej szansy i żalu wobec człowieka, który w sekundę spadł z nieba do piekła.
14 lat
To miał być jego ostatni rajd. Kolejnych występów w innych kategoriach niż F1 zabraniała mu świeżo podpisana umowa wstępna z Ferrari. Kilka dni przed imprezą obudził się z poczuciem, że nie chce w niej startować. Zadzwonił do firmy, która wypożyczała mu auto i chciał zrezygnować.
„To były dziwne okoliczności. Został mi zaoferowany ten rajd, bo zespół, który mnie obsługiwał czuł się winny za wiele usterek, które miałem w ich samochodach w poprzednich rajdach. Podczas testów w Walencji we wtorek gdy się obudziłem pomyślałem, że nie chcę jechać w tym rajdzie. Zadzwoniłem do gościa by mu to powiedzieć, ale on był tak podekscytowany, że wszystko już zorganizował, że nie chciałem mu odmawiać…” – mówił w Beyond the Grid Robert Kubica.
Dość przyjemny poranek na północnym zachodzie Włoch i choć dzień wcześniej padało, warunki są dobre. Robert Kubica przejeżdża Skodą S2000 przez „miejsce w którym zawsze rzucało”. Jego auto odbija się tyłem od bariery, a potem przodem trafia w przerwę między barierami. Metalowa bariera przechodzi obok komory silnika, wdziera się do kokpitu.
Za każdym razem, gdy oglądam te nagrania, zwyczajnie mam łzy w oczach. W ten sposób nieodwracanie zmienia się życie jednego z największych talentów w historii Formuły 1, kierowcy będącego w ścisłej czołówce notować zawodników F1.
Robert ma dotkliwie połamany prawy bark, złamania z odłamkami i przemieszczeniami, otwarte wielomiejscowe złamania kości ramiennej, wygięcie poprzedniej płytki tytanowej, wstawionej po wypadku w 2003 roku. Najbardziej ucierpiał łokieć. Wielokrotne złamania z odłamkami, zmiażdżeniami i przemieszczeniami, poważne uszkodzenia stawu łokciowego. Wielokrotne złamania ze zmiażdżeniami dotyczą też kości przedramienia i nadgarstka. Robert Miał też uszkodzone kolano, a staw kolanowy został zrekonstruowany. Złamaniu z przemieszczeniami i odłamkami uległy również kość piszczelowa i strzałkowa, uszkodzona została pięta oraz kości prawej stopy. W momencie dotarcia do szpitala w jego krwioobiegu praktycznie nie ma już wystarczającej ilości krwi by człowiek mógł przeżyć.
Lekarze najpierw walczą o życie Kubicy, a potem – wiedząc czym się zajmuje – rekonstruują jego rękę. Kolejne miesiące to cierpienie psychiczne i fizyczne i wielki znak zapytania. Jeżeli chcecie o nich przeczytać, polecam Anatomię Powrotu z 2011 roku tutaj.
Co by było gdyby
W głowie niemal każdego z kibiców Roberta pojawiło się – całkiem zasadnie – pytanie: „Po co mu to było”. Z dzisiejszej perspektywy wiemy: Nie powinien był brać udziału w takich imprezach. On pewnie też to wie. Wiedzą to też inni kierowcy. Mają to w kontraktach. A mimo to od tamtego czasu mieliśmy wiele przypadków gdy aktywności poza sportowe kosztowały kierowców F1 kontuzje. Na rowerze połamali się Lance Stroll czy Fernando Alonso – obaj niedługo przed sezonem. W trakcie sezonu „na rowerze” złamania doznał Mark Webber. Dachowanie w Race of Champions kosztowało Pascala Wehrleina (wielki talent Mercedesa swego czasu) kilka wyścigów drugiego sezonu F1. A to tylko niektóre przykłady. I to takie, o których się dowiedzieliśmy.
Żądza ryzyka, głód adrenaliny czy chęć doskonalenia własnych umiejętności zawsze towarzyszyły kierowcom wyścigowym czy rajdowym. Czy to w trakcie kariery czy po niej. To dlatego wybierali trudniejsze szlaki podczas zjazdów na nartach czy robili ewolucje na skuterach śnieżnych. To część ich życia.
„Szukałem czegoś poza F1, co sprawi, że będę lepszym kierowcą, czego nie robią inni kierowcy. Nadal uważam, że w 2010 roku zdobywałem więcej punktów w określonych sytuacjach niż zdobywałbym bez rajdów. Na przykład dłużej zostając na slickach i zyskiwałem mnóstwo miejsc. Tych rzeczy się jednak nie widzi, to można ocenić tylko samemu. To prawda, że zapłaciłem wielką cenę i nadal ją płacę, ale to nie było tylko dla funu. Żądza stania się lepszym kierowcą była ogromna i rajdy zaspokajały ją. To był ostatni rajd, który miałem przejechać w moim życiu, bo wiedziałem, że zespół, w którym będę jeździł w przyszłym roku, nie pozwoli mi na jazdę w rajdach” – wyjaśniał Robert.
Czasu nie cofniemy, trzeba żyć dalej. To zdanie powtarzał sobie zapewne tysiące razy Robert Kubica. I odpędzał od siebie pytanie: „Co by było gdyby”. Pewnie założyłby czerwony kombinezon, zapewne wygrałby sporo wyścigów F1, może nawet walczyłby o mistrzostwo świata. Ale tego nie wiemy. Możemy jednak założyć, że gdyby bariera poszła kilka/kilkanaście centymetrów w prawo Kubica wyszedłby bez szwanku. Gdyby jednak poszła kilkanaście centymetrów w lewo, dziś obchodzilibyśmy zupełnie inną rocznicę – bez dalszego ciągu.
Każdy z nas popełnia w życiu błędy. Każdy robi coś, co w danym momencie wydaje mu się nie obarczone negatywnymi konsekwencjami lub ich ryzyko jest tak niskie, że ignorujemy je. I dopiero po czasie okazuje się, że konsekwencje przyszły i są znacznie straszniejsze niż mogliśmy sobie wyobrazić. Ważne jest to, czy i jak uda nam się z tych konsekwencji podnieść. Jak wrócimy do życia i czy będziemy potrafili pójść dalej – już inną drogą, ale nadal prowadzącą ku górze.
Kolejne sukcesy
Niedawno przypominałem Wam cykl „Anatomia Powrotu”, przedstawiający opis zdarzeń, doniesień medialnych i wypowiedzi
W ubiegłym roku, przy okazji 13. rocznicy, stworzyłem wyliczenie sukcesów, jakie odniósł Robert Kubica od 6 lutego 2011 roku. Pomyślałem, że dobrze będzie je uaktualniać co roku, pokazując jednocześnie, jak wiele dobrego Kubica nadal robi dla polskiego sportu i jego kibiców.
– 23 wyścigi Formuły 1
– 17 dodatkowych weekendów wyścigowych F1 z występem w FP1
– Rekord najdłuższej przerwy w zdobyczy punktowej w F1 – 3178 dni
– 10 sesji testowych aktualnym bolidem F1
– Mistrzostwo LMP2 Długodystansowych Mistrzostw Świata
– Wygranie wyścigu Długodystansowych Mistrzostw Świata w głównej kategorii
– 2 drugie miejsca LMP2 w 24h Le Mans
– 3 wygrane wyścigi WEC w LMP2
– 7 podiów LMP2 w WEC
– 18 wyścigów w DTM
– Pierwszy Polak w DTM, pierwsze punkty i podium Polaka w DTM
– Dwukrotny Mistrz European Le Mans Series
– 35 wyścigów długodystansowych
– Tytuł mistrza serii WRC2
– 50 występów w rajdach, w tym 33 WRC
– 14 wygranych OS-ów WRC, 43 zdobyte punkty w WRC
– 26 wygranych OS-ó ERC i 46 punktów w zaledwie 5 startach
Trudno to odzyskać
Choć dziwnie o tym pisać, bo 14 lat temu ucierpiał przede wszystkim Robert Kubica, to 6 lutego 2011 to również odebranie nam wielu lat polskiego kierowcy w Formule 1. Wielu emocji i zapewne sukcesów. To dzień, który sprawił, że Polak nie został zawodnikiem Ferrari.
Wydarzenia ostatniego roku pokazują nam dobitnie, jak trudno jest w obecnych czasach polskiemu kierowcy trafić do Formuły 1. Jak wielu czynników potrzeba, by choć zbliżyć się do tej serii. I nie będzie pesymistycznym założenie, że na kolejnego naszego rodaka w F1 jeszcze „trochę” poczekamy.
Dlatego – i to pokazał 6 lutego 2011 roku – trzeba cieszyć się tym co mamy i szanować to. Człowiek zawsze chce więcej, lepiej, szybciej… Czasem okazuje się to za dużo. Ale tego przewidzieć się nie zdoła.
Artykuł 14. rocznica wypadku Roberta Kubicy w Ronde di Andora pochodzi z serwisu powrotroberta.pl - Info o F1, Kubicy i Polakach.